Sans-serif fonts
Serif fonts

Lalkarka – powrót Dziecka

Pewnego dnia, gdy Lalkarka zbierała w pobliskim lesie poziomki, usłyszała stłumione krzyki i odgłos spadających kamieni. Ostrożnie zbliżyła się do miejsca, skąd dochodziły dźwięki. Ujrzała chudą, ośmioletnią dziewczynkę rzucającą z całej siły kamieniami w pień wątłego drzewka. Dziewczynka podnosiła pełne frustracji okrzyki, gdy tylko udało jej się trafić i silniej rozchwiać drzewko. Za każdym jednak razem, gdy kamień minął się z celem, krzyczała „nienawidzę Cię!”, „to wszystko przez Ciebie!”.

Niezauważona przez dziewczynkę Lalkarka usiadła na pobliskim płaskim głazie i czekała cierpliwie. W pewnym momencie ramię dziewczynki, drżące z wysiłku równie mocno jak rozchybotane drzewko, opadło upuszczając biały, spory odłamek skalny. Dziewczynka opadła na ściółkę i zapłakała. Początkowo płakała głośno, rozdzierająco. Potem łkała, wyjąc bez słów. Na koniec chlipała nieszczęśliwie, zachłystując się powietrzem.

Lalkarka siedziała cierpliwie, choć serce rwało jej się do dziecka. Znała tą dziewczynkę. To była Nela. Mieszkała z rodzicami i bratem przy głównej ulicy miasteczka. Rodzina uchodziła za szczęśliwą. Nela, jako starsza, miała w domu sporo obowiązków, ale to dotyczyło właściwie wszystkich dzieci w tym wieku. Rodzice widać było że się kochali. Pieścili jej młodszego braciszka, który, choć już nie tak mały, wciąż był ich oczkiem w głowie. A Nela, gdyby przyjrzeć się bliżej, stała z boku tej rodziny. Gdy matka wołała dzieci do domu, krzyczała przez okno „Bynio, chodź kochany, kolacja!” a potem „Nela, chodź!”. Niby mała różnica, a jednak różnica. Jak dodasz te małe różnice do siebie, może się uzbierać całkiem spory ciężar na sercu i barkach chudej ośmiolatki.

Mieszkańcy miasteczka dawniej zachwyceni śliczną dziewczynką o pięknych rudych puklach i buzi okraszonej szerokim uśmiechem, obecnie reagowali na jej widok zmęczeniem, a czasem, choć ciężko im się było do tego przyznać, niechęcią. Bo Nela była głośna. Nie był to jednak szczebiot zabawy, okrzyki radości czy głośny śpiew. Nie, taki hałas nie przeszkadzałby nikomu. Nela krzyczała, złościła się, groziła i straszyła. Kłóciła się i biła z bratem. Wrzeszczała i skarżyła się na matkę. Ten krzyk niósł się wokół, jednak nikt nie reagował. Przecież to była taka szczęśliwa rodzina. Rodzice tacy spokojni i w siebie zapatrzeni. Tylko ta córka… ta córka taka trudna.

Wszystko to przeszło przez głowę Lalkarki, gdy jej spojrzenie spotkało się z mokrym od łez wzrokiem dziewczynki.

– Chodź do mnie. – powiedziała i wstała z głazu.

– Nie mogę, muszę wracać, albo rodzice… – wyraźnie się zawahała – będą się martwić – dokończyła ciszej, niepewnie.

Lalkarka podeszła i zamknęła dziewczynkę w szerokich ramionach. Dziecko poczuło ciepło, poczuło dawno zapomniany smak bezpieczeństwa i jeszcze raz, tym razem cicho, prawie bezdźwięcznie – zapłakało.

– Promyczku – nazwała ją Lalkarka co zdziwiłoby wielu, którzy ją znali. Lalkarka była znana ze swej bezpośredniości, lecz to co mówiła zazwyczaj kłuło, nie koiło. – Promyczku kochany, światełko Ty z nieba, wiesz, że Ty jesteś wielkim darem? Jak każde dziecko przychodzisz przeżyć swoje Życie, lecz przy okazji, prawie mimo chodem, oświetlasz rodzicom jakieś ich kawałki. Wszystkie dzieci są niewinne, wszystkie są miłością. Wybieracie rodziców i schodzicie z tą miłością i otwartym sercem doświadczać. Uczyć się i wzrastać. Widzisz, możesz z całej tej sytuacji wiele się nauczyć, ale zanim, to przeżyj wszystko, co w Tobie żywe. Nie chowaj, nie odwracaj oczu, nie udawaj, ze tego nie ma. Płacz, krzycz, czuj, a ja Cię podtrzymam. Nie jesteś sama. A potem pójdziemy do mnie.

Na drugi dzień Lalkarkę obudziło mocne pukanie w drzwi. Nie miała kołatki, pukający prawdopodobnie będzie miał obolałe knykcie. Niespiesznie otworzyła drzwi.

– Dzień dobry, niewolniku – przywitała matkę Neli, czym rozsierdziła ją jeszcze mocniej. Wszyscy mieszkańcy przyzwyczaili się już do dziwnego języka Lalkarki. Każdy w pewnym momencie swojego życia potrzebował jej motanki, więc ukrywali swoją urazę, zaciskali zęby. Ale ta matka tym razem nie wytrzymała.

– Jak śmiesz tak do mnie mówić i jak śmiesz zabierać mi dziecko bez mojej zgody! Całą noc z mężem nie śpimy, tak się martwiłam, on chodził całą noc, jej szukał. Gdzie ona jest?! Nela! Nela, do mnie, już!

– To nie pies, żeby reagowała na krzyk, niewolniku. Nikt też nie będzie krzyczał w moim domu. – dodała zamykając przed osłupiałą kobietą drzwi. Gdy się odwróciła, Nela stała na ostatnim stopniu schodów, zatrzymana jakby w połowie ruchu, niepewna, czy chce zejść na sam dół i w stronę drzwi, za którymi stała matka. Lalkarka podeszła do dziewczynki i pochyliła się tak, aby ich oczy spotkały się na tym samym poziomie.

– Możesz tu zostać ze mną, zrobić sobie wakacje, wrócić, gdy będziesz na to gotowa i gdy warunki w domu się zmienią. Ja wiem, że Ty kochasz swoją mamę, tatę, braciszka. I nie powinnaś czuć się pomijana, mniej ważna, niewidoczna… Wrócisz, gdy w domu będziecie wszyscy mogli swobodnie zająć swoje miejsca. Gdy będziesz mogła być córką i siostrą, i czuć się w tych rolach bezpiecznie.

Następnie Lalkarka wyszła przed dom, dokładnie zamykając za sobą drzwi, aby matka nie mogła przez nie wejść do środka. Stanęła tak, aby sobą przesłonić wejście. Firanki w oknie kuchennym uchyliły się ukazując napiętą twarzyczkę Neli. Jednak tylko Lalkarka posłała dziewczynce uśmiech, matka z wściekłością wpatrywała się w starszą kobietę.

– Jesteś tu po dziecko? – upewniła się Lalkarka.

– A po co innego miałabym tu do pani przychodzić! Jak ja się martwiłam! I o Nelę, i o męża. Całą noc jej szukał, a ja siedziałam sama w domu, nic, tylko mogłam się martwić. Chcę ją zabrać do domu, widzę że Benio tęskni, nie rozumiem dlaczego nie odprowadziła jej pani do domu, ale myślę że jedna taka noc wystarczy.

– Ja, ja, ja… Ja się martwiłam, ja siedziałam, ja… W całej tej historii ani razu nie usłyszałam nic o Neli. Nie usłyszałam pytania o to co się stało, co nas skłoniło do takiej decyzji, czy Neli nic się nie stało, jak ona się czuje. Nic. Ty, Ty, niewolniku, jesteś ofiarą świata zewnętrznego. Ciebie ten świat krzywdzi i Tobie ten świat powinien jakoś pomóc… Niewolnicy, całe miasto niewolników. Niewolnicy własnego umysłu, własnych wierzeń, emocji, historii. Dziecko ma prawo do tego, aby być dzieckiem we własnej rodzinie. Nie musi być katem dla ofiary lub ratownikiem dla ofiary. Ono ma kochać i być kochane.

Matka zaniemówiła, ze wstydem spojrzała w okno, w którym wreszcie dostrzegła twarz córki. Skryła twarz w dłoniach i zapłakała.

– Pani jest okrutna. Każda z nas, matek, stara się jak potrafi najlepiej. Ja jestem dobrą matką, jestem…

– Dzieckiem – weszła jej w słowo Lalkarka. – Jesteś dzieckiem, niewolniku, więc ciężko Ci stanąć w dorosłości i być matką, przypuszczam że i żoną może być trudno.

– Jak Pani może! Ja.. My.. Jesteśmy szczęśliwi, rzadko spotyka się tak szczęśliwe pary, mój mąż…

– Chroni Cię, opiekuje się Tobą, ciężko mu pewnie być tatą dla Neli, kiedy tyle energii poświęca dla Ciebie. Każdy w rodzinie musi stanąć na swoim miejscu, aby w całej rodzinie zapanowała harmonia. Tej harmonii nie ma, inaczej Nela nie potrzebowałaby uciekać do obcej, starej kobiety. Jestem stara i wiele już widziałam. Zostaw ją u mnie, niech odpocznie. A ty, niewolniku, stań wreszcie we własnej mocy. Ja oddam tą dziewczynkę matce, a nie innej dziewczynce.

Mijały dni. Matka Neli każdemu kto chciał słuchać skarżyła się na swoje nieszczęście. Po jakimś jednak czasie zaczęła zaglądać do Lalkarki. Początkowo by wypierać prawdę, którą ta jej rzekła, potem jednak po radę. Zaglądała w siebie i wreszcie dostrzegła zabłąkaną, wystraszoną dziewczynkę, którą chciała się zaopiekować. Między Lalkarką a matką Neli zaczęła tworzyć się nić porozumienia, potem delikatnej przyjaźni. Nela natomiast rozkwitła pod dachem starszej kobiety. Odwiedzała swoją rodzinę, ale na noc zawsze wracała w bezpieczne ściany chaty pod lasem.

Nadszedł jednak dzień, w którym Nela mogła wrócić do domu, do ojca i matki i do swojego stęsknionego braciszka. Na pożegnanie Lalkarka podarowała całej rodzinie 4 motanki, które połączyła dłońmi. Tworzyły jeden, nierozerwalny łańcuch. Wplotła w te lalki wiele żółtych słonecznych skrawków, dużo zielonej, świeżej niczym młoda trawa tkaniny. Każda motanka miała przy sobie kwitnące gałązki jabłoni. Lalkarka cieszyła się, że oto w rodzinie zapanowała prawdziwa harmonia. Gdzie duży jest duży, a mały może być mały. Gdzie lekko i w równowadze przepływa energia dawania i brania. Gdy połączone ze sobą lalki się rozplączą, prosiła by je zakopali w swoim ogrodzie i by tam zasadzili wspólnie jabłoń. Niech im zawsze przypomina o tym, co ważne.

***

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *