Leśny Dziad to jedna z moich ulubionych własnych historii 🙂 Ona szumi lasem. Bo właśnie las, a konkretniej drzewa, są jej głównymi bohaterami. Zapraszam Was do zielonej krainy, gdzie czytając zanurzycie się w niezwykłej leśnej kąpieli. Mam nadzieję, że ta baśń zachęci Was do częstszego korzystania z mądrości Natury. Opisane tu dary płynące od drzew to wynik zarówno moich osobistych obserwacji i podejścia do leśnych kąpieli, jak i inspiracje z drzewnych blogów. Przede wszystkim mocno inspirująca jest dla mnie strona Szepczącej z Drzewami. Leśny Dziad to bajka o tym, że wszyscy jesteśmy Jednym. I im więcej rozumiemy, tym mocniej pragniemy przechodzić przez świat dając, aniżeli biorąc.
Dawno, dawno temu po świecie chodzili Leśni Dziadowie.
Spotkaliście kiedyś Leśnego Dziada? Czy kiedykolwiek zatraciliście się tak głęboko na spacerze w najstarszej puszczy świata, że udało Wam się dostrzec go kątem oka? Może zobaczyliście jego twarz w rozmytej kropli deszczu? Lub usłyszeliście jego głos w cichnącym grzmocie na ciemniejącym niebie? Czy poczuliście jego obecność, gdy bosymi stopami witaliście się z naturą? A może mieliście wrażenie, że to Leśny Dziad Was obserwuje? Bo i tak się mogło zdarzyć. Jeśli poczuliście autentyczny zachwyt cudem lasu. Jeżeli stanęliście oko w oko z wilkiem, niedźwiedziem czy rysiem, a wasza pokora pozwoliła im pokonać strach przed człowiekiem. Jeżeli w pełnej prawdzie sięgnęliście do własnej dzikości, wówczas mogliście przyciągnąć ciekawość Leśnego Dziada.
Mówi się, że Leśny Dziad rodzi się raz na sto lat. Inni mówią że niedługo będą się rodzić raz na tysiąc. A to dlatego, że pierwotne lasy naszej ziemi zbyt szybko umierają. Lasy wycinane przez pazernego człowieka dają coraz mniej przestrzeni na bezpieczne życie dla Leśnego Dziada. Ale i on powoli dostosowuje się do zmieniających warunków. Leśny Dziad rodzi się jedynie tam, gdzie rodzi się drzewo, którego korzenie sięgają serca Gai. Leśny Dziad rodzi się z tego samego nasiona, które daje życie drzewu, które sięga gałęziami do zaświatów, którego pień rośnie poza czasem, a korzenie czerpią z samej esencji naszej Matki Ziemi. Mówi się, że Leśne Dziady to jej posłańcy. Są jej oczami i są jej sercem. Obserwują i czują. Mają sprawdzać w jakim kierunku zmierza życie, które stworzyła miliony lat temu. Mają się uczyć nowego, a rodzą się z wiedzą wszystkiego co było, od początku światów.
Gaja od jakiegoś czasu uważnie obserwowała małe królestwo od lat pogrążone w wielu wojnach. Obserwowała jak jego król coraz bardziej zamyka swe serce i coraz bardziej poszerza swoje granice. Obserwowała jak ten król dużo częściej niż przez okna w swym pałacu patrzy na mapy i plany bitewne. A z okien tych rozciągał się widok na piękny, stary las. Pewnej gwieździstej nocy, w jej najczarniejszej godzinie, Gaja zakopała w tym lesie w ziemi magiczne ziarenko. Tej samej nocy, podczas nowiu, w brzuchu królowej powstało życie.
Ziarenko zasadzone w czarnej ziemi, w samym środku lasu, wykiełkowało. Najpierw ukorzeniło się, a swymi początkowo bardzo cieniutkimi korzonkami sięgało wciąż głębiej i głębiej, aż dotknęło ciepło bijącego serca planety. Po ukorzenieniu, drzewko zaczęło rosnąc ponad powierzchnią. W tym samym momencie na świat przyszła królewna. Każdy, kto zobaczyłby jak szybko drzewo rośnie i potężnieje, nie potrafiłby w to uwierzyć. Jeszcze bardziej zadziwiające byłoby to, że z magicznego ziarenka Gai wyrosła piękna, silna i rozłożysta lipa. Od zarania dziejów z tych ziarenek każdorazowo wyrastały potężne dęby. Drzewo rosło i rosła królewna. Gdy skończyła osiemnasty rok życia, drzewo urosło na tyle, aby otworzyć wrota między światami. Przez wrota te przeszedł Leśny Dziad. Odszedł kilka kroków, aby objąć wzrokiem święte drzewo. Z zaskoczeniem, ale i z zachwytem ujrzał piękną lipę. Czy istnieje drzewo, które wibrowałoby większą energią miłości? Z dumą patrzył jakie drzewo dało i jemu życie. I zrozumiał natychmiast, że nadszedł czas ogromnych zmian. Oto lipa ze swą łagodną, kobiecą energią zastąpiła silny dąb, swój męski odpowiednik. Oto zamiast króla świat powitał królową.
Leśny Dziad rozpoczął pierwszy dzień w tym nowym świecie od modlitwy. Chciał uświęcić to miejsce. A po środku jego obrządku stała oczywiście jego królowa. Obchodząc jej pień dookoła pokłonił się czterem stronom świata i czterem żywiołom. Poprosił powietrze o mądrość, wodę o zdrowie, ogień o siłę, a ziemię o odwagę. Pozostawił również własne podarki, licząc na wsparcie ich duchów. Następnie pokłonił się królowej i ruszył poznać swój nowy dom. Rozmawiał ze zwierzętami oraz drzewami. Posłuchał strumyka oraz szumu ziół rosnących na polanie. I tak mu zszedł cały dzień. Gdy zmierzch otulał świat wokół, Leśny Dziad wspiął się na wzgórze na południowej granicy lasu i stamtąd obserwował najbliższe wioski oraz zamek. Zamknął oczy i zaczął śpiewać cichym głosem. A głos ten, choć tak cichy, niósł się przez gwieździstą noc.
Śpiew w pierwszej kolejności przyzywał śpiących w swych łóżkach mieszkańców wiosek wokół zamku. Śpiew zapraszał śniących do pokazania tego do jakiego świata trafił Leśny Dziad. Chciał wiedzieć co tych ludzi cieszy, a czego się boją. Jak wygląda ich dzień, jakie są ich smutki i radości. Jak traktują naturę i siebie nawzajem. I gdy tak patrzył i słuchał i wchodził w coraz to inne śnione obrazy coraz mocniej marszczył brwi. Czuł też jak prawie bezwiednie napina mięśnie i zaciska szczękę. Bo widział strach wieśniaków i widział ich niechęć do króla. Widział ich biedę i często pracę ponad siły. I widział ich brak szacunku do ziemi, której plony wyrywali bez radości i wdzięczności. Widział jak polują na zwierzęta nawet w okresach ochronnych. Widział, jak dokarmiają zwierzynę, aby móc utłuc jej więcej na potrzeby głodnego wojska. Jak bardzo ingerencja człowieka w las i polowania rozregulowują całą przyrodę. Widział ból matek oddających królowi coraz młodszych synów. I żołnierzy. Widział ich strach i ból. Widział cierpienie związane ze śmiercią towarzyszy. Widział na dworze nieszczerość i brak pokory. Widział gry o władzę i całkowity brak współczucia. I widział króla. Jego pazerność i głód krwi. Twarz mu tężała od tych wszystkich obrazów. Ale co to? Jak powiew świeżego powietrza wdarł się w jego świadomość sen o zupełnie innym zabarwieniu. Oto królewna śniła ze współczuciem o wieśniakach, o żołnierzach, nawet o ojcu. Oto królewna śniąca o spacerach po lesie, tęskniąca do natury. Leśny Dziad odetchnął. Jest źle, pomyślał. Lecz jak zawsze nawet w najczarniejszą noc na niebie potrafi się przebić światło choćby pojedynczej gwiazdy.
Zmęczony wizjami i emocjami śniących wrócił do swej królowej. Korzeniami sięgała daleko, a część z nich okalała i chroniła małą jamę. Akurat na tyle dużą, aby mógł się wygodnie ułożyć do snu. Bezpieczny we wnętrzu groty, zaczął rozluźniać ciało, rozpuszczać cudzy cień, którym przesiąknęła jego własna przestrzeń. Gdy zamknął oczy zostawił bezpieczne ciało w ochronnych ramionach lipy, a jego dusza powędrowała przez bramę do domu.
Poczuł nagłe szarpnięcie i dziwne uczucie spadania, gdy opuszczał ciało. Poczuł znajomy nurt światła i zagłębił się w bezpieczną drogę do domu. W jego własnym świecie czas nie płynął. Mógł więc dowolnie sterować chwilą, w której wróci do swego ziemskiego ciała. W domu czekała na niego rodzina dusz. Pełna miłości i współczucia dla obrazów, którymi się z nimi podzielił. Tak krótko przebywał w świecie Gai, a tak szybko potrzebował wsparcia i bezwarunkowej miłości swych najbliższych. Poczuł ogromne ciepło w sercu. Rozumiał, że tego właśnie łaknie ta kraina. Każdy człowiek, zwierzę i roślina pragną odbudować harmonijny świat i czuć się w nim bezpiecznie. Rozumiał jednak, że będąc tak głęboko pogrążonymi w mroku mogą potrzebować pomocy. Poczuł ogromną wdzięczność, że to właśnie on będzie mógł być ich opiekunem i nauczycielem.
Wrócił gdy słońce zaczęło barwić horyzont. Oto wstawał nowy dzień. Pokłonił się leśnej królowej i ruszył w stronę zamku. Chciał spotkać się z królewną, której serce oparło się mrokowi.
Okazja przyszła szybko, bowiem królewna wybrała się na konną przejażdżkę. Okrążała teraz dolinę od zachodu i kierowała się w stronę wartkiego strumyka. Leśny Dziad już tam na nią czekał.
Gdy zsiadła z konia i podprowadziła go do strumyka, aby się napił, zzuła buty i ze śmiechem wskoczyła bosymi stopami do wody. Tak, tylko tu, swobodna i wolna, czuła się prawdziwie szczęśliwa. Nie chciała wracać do zamku, do gniewnego ojca. Do intryg i nieszczerych komplementów. Do sekretów i knowań, zazdrości, pychy i pazerności. Poczuła znajomy ciężar na ramionach. Uczucie dławienia wróciło i prawie z jękiem zaczerpnęła głęboko powietrza. Wróciła myślami do chwili obecnej.
I wtedy właśnie poczuła obok czyjąś obecność. Rozejrzała się więc dookoła. Po drugiej stronie strumienia stał jakiś człowiek. Zielono-brązowe ubranie dziwnie na nim wisiało, a jednak nie sprawiało wrażenia niechlujnego. Miał dość jasną karnację i co najdziwniejsze – mocno zielone oczy oraz zieloną brodę, brwi i włosy. Wydawał się jej bardzo stanowczy przez te gęste brwi i mocną, szeroką szczękę. Ale w spojrzeniu miał dobro i głębię, co wzbudzało zaufanie. Poczuła się z nim bezpiecznie, bo w niezwykły sposób bardziej jej przypominał ożywione drzewo lub leśnego ducha niż człowieka. A ludziom nauczyła się nie ufać.
– Dzień dobry, kim jesteś? Mam nadzieję, że nie zakłóciłam Twojego spokoju.
– Witaj królewno. Jestem Leśnym Dziadem i cieszę, się, że możemy porozmawiać.
– Nigdy wcześniej nikogo takiego jak Ty nie spotkałam. Jak to możliwe że masz zielone włosy? A Twoje oczy… Przed chwilą były zielone, teraz wydają się jasnoniebieskie jak niebo o poranku. Jesteś magiczną istotą, prawda?
Leśny Dziad uśmiechnął się do dziewczyny. Przeskoczył czy też przeleciał, nie była pewna, przez strumień i stanął obok niej.
– Można powiedzieć, że my Leśni Dziadowie jesteśmy magiczni. W niezwykły sposób jesteśmy połączeni z magicznymi drzewami, więc ich niezwykłość i nam się udziela. Rodzimy się w innym świecie i niektóre z naszych umiejętności rzeczywiście mogą wydawać się w tym świecie magiczne. Jesteśmy opiekunami kreacji Gai.
– Gai?
– Gaja stworzyła Wasz świat. Jest niezwykle świetlistą istotą. Kocha i akceptuje swoje stworzenie, dlatego pozwala Wam się rozwijać i każde z Was ma wolną wolę. My, jej posłańcy, obserwujemy i uczymy się tego, jak jej świat się zmienia. A gdy jest taka potrzeba, pomagamy w tym świecie powrócić do harmonii.
Królewna szeroko otwierała oczy ze zdziwienia. Oto gdy Leśny Dziad mówił do niej, jednocześnie patrząc mu w oczy widziała siebie – swoje dzieciństwo i późniejsze lata, swoje marzenia i lęki. Widziała się tak wyraźnie. Z zachwytem patrzyła na obrazy w oczach Leśnego Dziada. Ponieważ pokazywał jej wszystko w pięknych barwach i nazywał to, co robiła w sposób, do którego nie przywykła.
Dzięki niemu widziała ustępstwa wobec ojca i młodszego brata nie jako zaniechanie walki, czy ucieczkę, ale jako ochronę własnych wartości, których nie chciała gniewnym mężczyznom dać na słowną poniewierkę. Widziała swój spokój, a nie tylko bezradność, gdy zachowywała milczenie słuchając ich planów. Widziała swą wartość w pomaganiu słabym i bezbronnym. Swą mądrość w szukaniu kontaktu z naturą. Widziała swe serce w uważnym słuchaniu innych oraz odwagę w podążaniu za własną intuicją. Widziała się silną, a tak często obawiała się, że jest słaba i że na nic nie ma wpływu.
Przez lata z bólem w sercu patrzyła, jak jej własny ojciec skazuje całe królestwo na ciągłe wojny. Widziała ludzkie cierpienie i ludzki strach i poniewierkę. Nie mogąc im pomóc w żaden inny sposób co noc przed zaśnięciem wysyłała wszystkim światło. Im więcej go wysyłała, tym bardziej czuła się nim napełniona. Nigdy o tym swoim rytuale nikomu nie powiedziała. Czuła że jest dobry i potrzebny, ale nie wierzyła, że ktokolwiek by zrozumiał. Gdy tak oglądała siebie w jego oczach z jej własnych płynęły łzy. Nie potrafiła określić dlaczego, lecz czuła że są bardzo potrzebne.
– Czuję w Tobie duży potencjał oraz otwartość na wiedzę, którą moja królowa chciałaby się z Tobą podzielić. Jednak, abyś mogła ją spotkać, musisz się dobrze przygotować.
Od tego momentu, królewna i Leśny Dziad spotykali się każdego dnia na kilka godzin. Lekcje królewna zaczynała o brzasku, kończyła gdy dzwony zamkowe wzywały ją na obiad. Popołudnia musiała spędzać na dworze. I tak upływały początkowo tygodnie, później miesiące.
– Energia nie zasypia – opowiadał jej jednego dnia Leśny Dziad – drzewa mogą oczywiście być niechętne do rozmowy, możesz czuć delikatne odepchnięcie lub zwykły brak odpowiedzi. W fazie kwitnienia, tak jak teraz, wiele drzew może być dużo bardziej zainteresowanych obsługą całego swojego organizmu: rozwijaniem liści, kwiatami, krążeniem soków, niż rozmową. Zimą często mają więcej czasu i przestrzeni na kontakt.
Królewna od razu wyczuła zmysłami drzewa, których dziś nie zaprosi do rozmowy. Oto ukochany w tej części lasu Drogomir kwitł i milczał. Zazwyczaj chętna na odwiedziny Wszebora również skupiła się na sobie, głucha na wysyłane do niej delikatnie zapraszające wibracje. Królewna obejrzała się na Leśnego Dziada, który niedaleko pochylał się nad pokrzywą i mniszkiem lekarskim. Nie chciała im przeszkadzać, więc ruszyła dalej w stronę alei brzóz. Wiedziała, że w tym miesiącu można by je poprosić o sok. Ominęła te najmłodsze, jeszcze niegotowe na kontakt z człowiekiem. Zatrzymała się przy wysokiej, delikatnie wygiętej brzozie. Kilkakrotnie próbowała już się z nią połączyć, jednak ta każdorazowo kontakt kończyła dość szybko. Królewna czuła się zawiedziona niechęcią Niemiły. Obserwowała chwilę jej energię, dostosowała swoją i delikatnie położyła rękę na pniu. Czuła się lepiej, jeśli wspomagała się kontaktem fizycznym z wieczną istotą. Zaczerpnęła głęboko powietrza, ponieważ Niemiła odpowiedziała szybko i chętnie na jej zaproszenie.
Królewna poczuła się bardzo szczęśliwa. Oto Niemiła zaakceptowała jej gotowość na spotkanie. Brzoza. Dziewczyna wyczuwała w niej dwie całkowicie różne, a jednak harmonijne energie. Brzoza, symbol, a może i most, między Życiem a Śmiercią. Brzoza jako jedna z pierwszych wita wiosnę, odważnie wychodzi jej naprzeciw, nawet gdy reszta drzew wciąż zbiera siły po długich mrozach.
Brzozy z którymi do tej pory udało jej się wejść w kontakt wspominały swe siostry odważnie porastające pustkowia. Nauczyła się od nich, że nie należy się bać, tylko dlatego, że nigdzie wokół nie ma życia czy wsparcia. Brzozy to życie początkują, nawet w najbardziej trudnych krainach. Prekursorki pustkowi, rozpoczynają tam nowy świat i wspierają się nawzajem. Brzozy preferują rosnąć w skupiskach. Nauczyły ją jak ważne jest mieć oparcie w siostrzanych duchach. Czuła ich solidarność i otuchą ją napawał widok ich delikatnych gałązek, z których sączyły się krople żywicy mieniące się w słońcu. Gdy szła przez brzezinę wdychała żywiczny zapach i kąpała się w słońcu odbitym w żywicy. Poczuła ogromną wdzięczność, że oto Niemiła pokaże jej ich drugą naturę, tą symbolicznie związaną ze Śmiercią.
Niemiła pokazała jej siostry, które rosły przy miejscach pochówków. Przy mogiłach biednych i przy grobowcach bogatych. Pokazywała jej, jak ludzie brali krople żywicy za łzy i ile ulgi im przynosiła świadomość, że te łagodne, litościwe i opłakujące drzewa czuwają nad ich bliskimi. Widziała też jak ich spokojna, piękna i łagodna energia wita wychodzące z ciał dusze i pomaga w pierwszych krokach ku zaświatom.
Królewna podziękowała z całego serca Brzozie za udzieloną lekcję. Zrozumiała strach ludzi przed śmiercią i ich potrzebę ukojenia lęku przez wspierającą obecność delikatnych Brzóz. Zrozumiała też, że na złość często wywodzącą się z lęku, również można by odpowiedzieć łagodnością. Obecność i akceptacja emocji, nie destrukcyjnego działania, mogłaby wspomóc proces leczenia. Zamyślona wróciła na zamek.
Innego dnia spotkali się w miejscu, które zaczęła nazywać knieją nadziei. Potężne i wysokie świerki porosły tu wejście na wzgórze. Wąska ścieżka, której pilnują, prowadziła do wzgórza z magicznym miejscem. Oto na jego szczycie dziewięć strzelistych kamieni tworzyło okrąg w obrębie którego w sposób szczególny wyczuwała energie lasu. Czuła ich przepływ, czasem zdarzało się jej nawet sięgnąć zmysłami dalej, zahaczyć o świat ludzi.
Tym razem jednak nie skierowała kroków do swego ulubionego przyjaciela, Dobroniega. Poczuła jak gęstnieje energia stojącego trochę wyżej Boguwola. Przyzywał ją wyraźnie. Posłusznie ruszyła ścieżką w jego kierunku.
Świerk, nawet wśród prostych ludzi z wioski, był utożsamiany z nieśmiertelnością, wiarą, nadzieją, wytrzymałością i cierpliwością. Umęczeni wojnami i głodem ludzie zbierali opadłe gałązki i zabierali do swych chat, aby patrząc na nie nabierać otuchy na lepszą przyszłość.
Poczuła jak świerk z akceptacją pokazuje jej jak on i jego bracia są mimo to postrzegani w zbiorowej podświadomości. Niedostępni, kłujący. Ich ostre kontury i zdumiewająca symetria nie przyciągały przyjaznych spojrzeń. Ludzie zresztą nauczyli się nawet nie dostrzegać pojedynczych drzew, lecz widzą świerki jako zlaną w jedną brązowo-zieloną ścianę. I widok ten wywiera na nich przytłaczające wrażenie. Owszem zbierali opadłe, zielone, kłujące gałązki, ale nieświadomie wciąż postrzegali te drzewa jako nieprzystępne. A nieprzystępność ta to pozór tylko. Drzewo to jest hojne i wspaniałomyślne. Jeśli udałoby się ludziom pokonać dystans, zamknąć oczy na utarte schematy w swych głowach, mogliby bardzo skorzystać z jego ogromnych zasobów. Pomógłby im odnaleźć nadzieję.
Królewna odetchnęła głęboko. Czuła jak Boguwol nasyca ją pięknem nadziei i wiary. Wiary w siebie, w przyszłość, w dobro i harmonię. Przepełniona tak cudownymi uczuciami powoli ruszyła w stronę zamku. Tej nocy czuła, jak światło które wysyłała w świat podnosi wokół wibracje. A Leśny Dziad, który często szeptanym śpiewem sprawdzał harmonię świata Gai, poczuł nareszcie nadchodzącą zmianę. Wrócił więc do Lipy i ponownie zapytał, czy królewna jest już gotowa na spotkanie z nią. Z akceptacją przyjął kolejną odmowę. Tej nocy nie powędrował wrotami do własnego domu. Zasnął mocnym, zdrowym snem ukołysany szumem liści.
Jesienią królewna zaczęła odwiedzać las również nocą. Spędziła swoją pierwszą księżycową noc w kniei krótko po rozmowie z owocującą jabłonią. Jakie było jej zdziwienie znaleźć ją w środku lasu. Rozumiała jednak, że jej owoce ważne są dla leśnych stworzeń. Piękna to była podróż. Królewna czuła od mimo że młodego wciąż drzewa prawdziwie matczyną energię.
Pewnej nocy spotkała drzewo, z którym potem udawała się w podróż wiele razy. Ogromny, rozłożysty dąb. Piękny, wieczny, silny i mądry. Dąb, który początkowo nawet ją onieśmielał. Wcześniej często myślała, że najmocniejszym drzewem, emanującym silnie męską energią, jest buk. Rozpychał się bowiem mocno w leśnych gęstwinach, wygrywając dla siebie ogromne połacie przestrzeni. Przestrzeni, którą wypełniał potem swą imponującą koroną. Młode buki, jak się od nich dowiedziała, dumne są ze swej siły i woli przetrwania, gdyż potrafią się rozwijać nawet w miejscach mocno pogrążonych w cieniu. Jeżeli zdarzyło się, że obok wiekowego dębu wyrósł buk, pewnym się zdawało że młody i zdeterminowany buk przerośnie tego pierwszego. I tak oto mogą zapoczątkować koniec tego potężnego drzewa. Dęby bowiem łakną i potrzebują światła. Dużej ilości światła. Nie lubią miejsc zacienionych, a już najmniej podoba im się rosnąć w cieniu innych drzewnych braci czy sióstr. Często tego po prostu nie potrafią. Rozpychający się korzeniami i koroną buk długo wydawał się królewnie najsilniejszym drzewem w lesie. Jednak gdy zaczęła poszerzać swoje wędrówki trochę poza las i obserwować co się dzieje na otwartej przestrzeni, w krajobrazie przekształconym przez człowieka, pozbyła się swych wcześniejszych wątpliwości. Oto zobaczyła i doceniła piękne, ogromne dęby. Drzewa tak odważne, że nie obawiają się być wystawione na uderzenie piioruna. Drzewa tak silne, że jak mało które szybko się po takim uderzeniu potrafią zregenerować.
Poznała Mścigniewa kilka miesięcy po okrutnym uderzeniu pioruna. Stracił potężną część swojej korony. A jednak ze spokojem i wytrwałością leczył swoje rany. Była tym ogromnie zaskoczona. Znała inne drzewa, które nawet z mniejszymi obrażeniami nie potrafiły powrócić do życia. Żaden buk nie przetrwałby takiej próby. A dąb stał. Niezrażony wypuszczał nowe liście, cierpliwie pobudzał krążące soki. Dodatkowo gruba, chropawa kora czyniła go bardziej odpornym. Mądry dąb nie zaprząta sobie głowy takimi niedogodnościami jak grzyby czy żarłoczne owady. Jego drewno nasączone jest bowiem substancjami hamującymi ich rozwój. Samotny mocarz bardzo imponował królewnie. Mimo, że onieśmielona, często wracała do Mścigniewa oraz stojącego kilkadziesiąt kroków dalej Mścibora. Dęby trwają tak, na przekór wielu przeciwnościom, setki lat.
Od wielu ludzi królewna słyszała, że dąb to ukochane drzewo bogów. Inni mówili, że sam jest bogiem i to przy jego pniu modlili się o urodzaj i lepsze jutro. Wiedziała, że uosabia mistyczną moc i potęgę. Oto sędzia dobrego i złego. Sędzia nie oceniający, sędzia który otwiera innym oczy. Nic dziwnego, bo jest to drzewo które zna przeszłość każdego stworzenia i które często miewa wglądy w ich przyszłość. A jednak od dębów przede wszystkim wyniosła naukę o potędze teraźniejszości. O wartości tego, aby być czujnym na to co tu i teraz. Święte drzewo dla wielu stworzeń pomogło jej odnaleźć własną moc oraz pomogło rozbudzić silną intuicję. Królewna z szacunkiem i pokorą przyjęła tak cenny dar.
Inne noce spędziła na pracy z kasztanem, który pomaga oddalić wewnętrzne niepokoje. Nowy przyjaciel pomógł jej również odzyskać wewnętrzny spokój kojąc wszelkie lęki. Kasztan w sposób szczególny leczy rany naszej duszy i królewna silnie odczuwała cudowne wsparcie oparte na bezbrzeżnej miłości. Wracając do domu czuła jak lżej jej się oddycha. Czuła ciepło, wręcz łaskotanie w brzuchu. Po takich spotkaniach szybko zasypiała, ukojona melodią miłości tego drzewa. Nic dziwnego, że wszystkie dzieci tak uwielbiają zbierać jego owoce. Sama ze swych wędrówek często wracała z kieszeniami wypełnionymi kasztanami. Czuła, że przynosząc je do domu przynosi również tarczę przeciw strachom oraz pełne ciepła wsparcie.
Nie raz spędziła swój dzień na zabawie i śmiechu. To wesoły czarny bez zabierał ją w piękną krainę marzeń i beztroski. Czuła się szczęśliwa niczym dziecko. Szczerze mówiąc od tamtego czasu często odwiedzała Czechsława. Jego towarzystwo przynosiło jej lżejsze serce, moc pozytywnej energii oraz ból policzków od szczerego, głośnego śmiechu.
Pięknym spotkaniem i jednym z ważniejszych dla królewny było poznanie Babci Wierzby. Z nią jednak widywała się jedynie za dnia. Wierzba lubiła spać nocą. To było jedno z najstarszych drzew w całym lesie i dalszej okolicy. Babcia Wierzba opowiadała jej o cyklu życia, pokazywała jak bardzo wszyscy w przyrodzie mamy na siebie nawzajem wpływ. Pokazała jej w jaki sposób drzewa się komunikują i wzajemnie wspierają. Jak nawet uschnięte drzewo, czy pozostały po uderzeniu piorunem kawałek sczerniałego pnia, są ważnym elementem całego leśnego systemu. Piękne to było, a królewna doświadczając wizji podsuwanych przez Babcię Wierzbę czuła się szczęśliwa, że i człowiek jest częścią tego pięknego świata. I po raz pierwszy poczuła dumę z bycia człowiekiem. Akceptację swojej natury. Babcia Wierzba pomogła jej zrozumieć, że człowiek jest wartościowy. Królewna poczuła ogromne szczęście, gdy pozwoliła sobie zrzucić przygniatający ją ciężar poczucia winy za to, jak człowiek ingeruje w przyrodę. Przyroda ma ogromną moc odradzania się. A człowiek jako jej integralna część, również ma moc zmiany. A zmianę wystarczy zacząć od siebie. Tylko i aż od siebie. Królewnie zawsze ciężko było opuścić Babcię Wierzbę. Mogłaby stać przy niej przez wieczność, nie czując upływającego czasu. Z rozbawieniem przyjęła, że drzewo to nie ma prawdziwego imienia. Znane wszystkim było po prostu jako Babcia Wierzba. Czuła ogromną tęsknotę za bliskością, za ciepłą i mądrą kobiecą energią. Nie poznała żadnej ze swoich babć, matka była jedynie swym własnym cieniem, nie miała sióstr ani prawdziwych przyjaciółek. Czuła, że Babcia Wierzba dała jej dużo więcej, niż nową wiedzę i wgląd w prawdziwy układ świata. Dała jej poczucie przynależności.
Po powrocie od Babci Wierzby królewna zasiadła do swego wieczornego rytuału. Tym razem jednak wysyłała swe światło nie tylko do ludzi. Objęła swą intencją każde stworzenie i każdą roślinę. Zatraciła się w tej pięknej ceremonii. Zatraciła pojęcie czasu oraz miejsca. Czuła że jest i że jej nie ma. Czuła że wysyła światło i że jest tym światłem. Czuła nawet że otrzymuje światło, że łączy się z rozbudzonym światłem ludzkich dusz oraz duchów leśnych. Czuła jedność z wszystkim stworzeniem. Zachwycona odbierała to wszystkimi zmysłami. Czuła ciepło, widziała delikatną, migoczącą poświatę, słyszała piękną, harmonijną melodię. Zasnęła ukołysana tymi wszystkimi wrażeniami.
W snach przyszła do niej cudowna, boska istota. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że to jej własna dusza. Dusza szczęśliwa i radosna. Królewna poczuła błogość i miłość i ogromne szczęście. Czuła się wspaniale i ponownie oglądała obrazy podobnie jak tego pierwszego dnia, kiedy spotkała Leśnego Dziada. Tym razem jednak sama sobie na jakimś głębszym poziomie pokazywała wszystkie lekcje udzielone jej przez mądre, leśne istoty. Duch lasu, który kontaktował się z nią poprzez wieczne drzewa, hojnie podzielił się z nią swoją wiedzą. Obserwowała więc ponownie wszystko, czego się dowiedziała. Tym jednak razem czuła to całą sobą. Czuła to tak, jakby ta wiedza nie była jej dana, lecz była integralną częścią jej własnego źródła.
Długo spała. Gdy otworzyła oczy słońce stało wysoko na niebie, a na stoliku w komnacie czekały na nią przykryte serwetami talerze ze śniadaniem. Zaspała na wspólny posiłek. Wstała z łóżka. Czuła się tak lekka i radosna. A jednocześnie czuła w sobie nowo odkrytą dojrzałość. Zachowała również to poczucie połączenia ze źródłem. Ze swoją prawdziwą istotą. Zjadła ze smakiem, popiła wszystko świeżą wodą. Założyła swoją ulubioną, zieloną suknię, zakończoną śliczną, delikatną koronką. Chciała dziś wyglądać tak pięknie, jak to tylko możliwe.
Udała się do gabinetu ojca, w którym razem z jej bratem pochylali zmarszczone twarze nad kolejnymi planami. Dostrzegła kątem oka, że jedna mapa zawierała obecny stan granic królestwa, druga natomiast dotyczyła ziem ich sąsiada, króla Vinura.
Nie zauważyli jej przybycia, pogrążeni w rozmowie. Wzięła ich za ręce, odciągnęła od stołu. Pociągnęła za sobą w stronę okna, które otworzyła wpuszczając do komaty świeże powietrze, promienie słoneczne oraz śpiew ptaków. Nie wypuszczając ich dłoni ze swoich obróciła się w taki sposób, aby mogli dostrzec piękno tego widoku. Zaczęła do nich mówić z serca i wraz ze słowami łączyła się z ich energiami. Rozjaśniała ich cienie, otwierała serca. Mówiła o pięknie i symbiozie świata, o tym jak ważną rolę ludzie w nim zajmują i jak oni mogą w sposób szczególny przyczynić się do tego, aby harmonia i dobrobyt zagościły ponownie w ich królestwie. Nakreślała im wizje tego, co może być, co może się zmienić. Zasadziła w każdym z nich magiczne nasionko.
Następnie szła przez pomieszczenia zamkowe, kuchnie i obejścia, wyszła do najbliższych chat, obeszła najbliższe wioski, a gdzie się pojawiała, tam jaśniało powietrze, jaśniały oczy, a magiczne ziarenka trafiały na podatny grunt. Grunt czarny i dawno nie zaopiekowany. Grunt z dużym potencjałem.
Weszła do lasu i odwiedziła wszystkich swoich nauczycieli. Bardzo chciała się im pokłonić i okazać wdzięczność. Wszędzie witana była z ogromną radością. Niczym po dalekiej podróży – wracała do domu. Następnie ruszyła ku królowej. Lipa przyzywała ją cichutko. Obok majestatycznego, pełnego blasku drzewa stał Leśny Dziad. Przytulił ją mocno i po chwili wypuścił z objęć. Czekał na to, co się wydarzy.
Królewna przyłożyła czoło do pnia lipy. Trwały tak dłuższą chwilę, połączone z Gają, słuchając tego, co chciała im przekazać. I oto nie było już drzewa i człowieka. Lipy i królewny. Oto była jedność i jasność z nich biła tożsama. I tą jedność królewna czuła z wszystkim, co żywe i tą jednością chciała pozostać, aby wspierać ukochany świat i wszystkie jego kreacje. Kreacje Gai.
Wypowiedziała to pragnienie serca i stało się. Królewna przemieniła się w czysty, bystry strumień. Strumień, który wił się przez las, okrążał w bliskiej odległości wioski i zamek. Strumień, którego wody przywracają siły i nadzieję, wiarę i wytrwałość. Strumień, w którym odbicie pokazuje to, co piękne, choć czasem ukryte lub zasypane trudnymi doświadczeniami. Woda żywa, element łączący wszystkie stworzenia.